Na początek chciałbym jedno ustalić, jestem zwolennikiem zaczynania przygody z gitarą od gitary klasycznej lub akustycznej, a po jakimś czasie dopiero jeśli ktoś ma taką potrzebę – przejście się na elektryka. Podczas wielu lat obserwacji, według mnie taka kolejność niesie ze sobą najlepsze korzyści edukacyjne. Mimo to nie krytykuję osoby, które właśnie od tego instrumentu zaczęły. Niżej postaram się ukazać mój punkt widzenia na tę sprawę.
Niewątpliwie prawie każdego kto zaczyna grać na gitarze dopada w końcu myśl: kiedy przesiąść się z „pudła”, a więc gitary klasycznej lub akustycznej na gitarę elektryczną. Zdecydowana większość początkujących gitarzystów postanawia grać docelowo grać na gitarze elektrycznej i tutaj według moich statystyk zdecydowanie przodują mężczyźni. Rodzą się wtedy następujące pytania:
Czy na gitarze elektrycznej łatwiej jest grać niż na „pudle”?
To wszystko zależy. Łatwiej łapie się chwyty czy ogólnie mówiąc przyciska struny do progów. Z drugiej strony na tego typu instrumencie słychać wszystkie niedoskonałości. Potrzeba wielu miesięcy treningów aby artykulacyjnie nasza gra była przyzwoita, mówię przyzwoita bo na ujarzmienie artykulacji potrzeba bardzo wiele godzin treningu.
Poza tym praktycznie każdy gitarzysta, który zaczyna grać na gitarze elektrycznej od razu „dopala” swoje wiosło jakimś przesterem. Nie może się powstrzymać aby treningi rozpocząć od barwy czystej. Powoduję to, że grając ze wzmacniacza wydobywa się chaos, nie słychać jakie dźwięki gramy a sama gra bardzo nas irytuje. Na „pudle” nie mieliśmy tego problemu, tutaj dochodzi zjawisko, które nazywa się tłumieniem. Chodzi o to, żeby lewą jaki i prawą ręką tak umiejętnie wygłuszać struny aby grały tylko te struny, które chcemy.
Dodatkowym utrudnieniem w przypadku elektryka na trochę późniejszym etapie jest włączenie do niego używania efektów. Chodzi o to, że w czasie gry na instrumencie trzeba jednocześnie przełączać nogami odpowiednie kostki a wszytko powinno być ze sobą jak najbardziej zsynchroznizowane. Samo połączenie obydwu dłoni jest już dużym wyzwaniem, a co dopiero 3 rzeczy do połączenia – lewa ręka, prawa oraz nogi.
Czy mogę zacząć naukę gry na gitarze jednak od elektryka?
Oczywiście, że możesz ale czy warto Jak wspomniałem w powyższym akapicie mamy tutaj do czynienia z wieloma czynnikami rozpraszającymi takimi jak: nagłośnienie gitary, przesterowane brzmienie, kostki gitarowe, tłumienie strun, gra na stojąco. Można wszytko rozłożyć na czynniki pierwsze i uczyć się w sposób prawidłowy ale początkujący gitarzysta chce od razu wszytko ogarnąć i stać się rockowym gitarzystą. Często prowadzi to do zniechęcenia, gitarzysta stwierdza po paru treningach, że jest do niczego. A to nie prawda, chodzi o pewien koncept treningu, trzeba wiedzieć co po kolei grać, jakie elementy odłożyć na później, co jest ważne na danym etapie gry.
Gitara klasyczna czy akustyczna jest po prostu łatwiejsza w kontroli, sprawniej przejść przez początki mimo, że jak wspomniałem wcześniej ciężej się dociska struny do gryfu. Z drugiej strony hartują się nasze opuszki co jest niezwykle ważne. Możemy się tutaj skupić przede wszystkim tylko na podstawowych kwestiach, które są wspólne dla wszystkich typów gitar.
Czy nie jest jeszcze za wcześnie abym przerzucił się na elektryka?
Według moich obserwacji takim minimalnym okresem kiedy możemy zdecydować się na przejście na elektryka jest okres 6 miesięcy przy grze przynajmniej 30 minut dziennie. Jeśli ćwiczenia są rzadsze to okres ten może się wydłużyć nawet do roku. A jeśli chodzi o konkrety to gitarzysta w mojej ocenie powinien przejść dopiero jeśli:
-
nauczył się łapać i płynnie wykonywać zmiany między chwytami podstawowymi.: a, A, e, E, d, D, C, G
-
potrafi chwycić akord barowy F-dur (nie brzęczą struny i nie są stłumione)
-
wygrywa płynnie proste ćwiczenia chromatyczne z wykorzystaniem 4 palców
-
umie grać przynajmniej 15 piosenek w oparciu o chwyty podstawowe
-
nie ma problemów z wykonywaniem techniki gaszenia oraz tłumienia prawą ręką
Podsumowanie
Tak jak pisałem we wstępie jestem zwolennikiem uczenia gry na gitarze w kolejności gitara z pudłem rezonansowym -> gitara elektryczna. Nie chce jednak nikogo namawiać do tej kolejności, jest to tylko moja sugestia i sądzę, że tak jest po prostu łatwiej i niesie większe korzyści niż gdyby ktoś zaczął od elektryka od razu. Z drugiej strony jeśli uważasz, że gitara elektryczna to jest instrument, na którym zawsze chciałeś grać, marzy ci się granie w zespole rockowym i jesteś przekonany, że jest dla ciebie stworzona to śmiało zacznij od niej swoją przygodę. W każdym wypadku polecam prędzej czy później trening na nich obydwu, nawet jeśli jesteś przekonany, że dany typ ci nie odpowiada. Wszystkie typ gitar mają swoją specyfikę i rozszerzą Twoje horyzonty wykonawcze. Nabywasz uniwersalnych umiejętności, które później dają owoce.
Zaczynam od basu, coraz wyraźniej widzę, że to błąd (ba, nawet wielbłąd). Do sześciostrunowca zniechęciłbym się po pierwszym tygodniu – absolutnie mnie ten instrument nie przyciąga.