
Rok czasu grałem na moim kochanym pudle i w końcu nadszedł czas na kupienie swojego pierwszego elektryka. Cóż za ekscytacja, nie mogłem się doczekać, rok „rzępolenia” aby w końcu poczuć się jak prawdziwa gwiazda rocka. Był tylko jeden problem, skąd wziąć kasę? Rodzice nie dadzą, wujkowie nie dadzą, dziadkowie nie dadzą, bo po co wspierać szarpidruta? Po co dawać kasę na coś co nie ma perspektyw? Musiałem koniecznie coś wymyślić.
Jak zdobyć kasę na gitarę?
Pracy nie miałem, byłem jeszcze w liceum więc każdy uciułany grosz szedł na bieżące wydatki, wiecie takie młodzieżowe. Co zrobić? No tak, czemu na to wcześniej nie wpadłem, przecież za chwilę mam 18-kę! Trzeba zrobić imprezkę rodzinną i może jakiś bogaty wujek albo babcia podrzuci parę stówek. Tak pomyślałem i tak zrobiłem. Impreza rodzinna jak to impreza rodzinna, nic specjalnego, coś się wypiło, coś zjadło, takie tam pogaduszki rodzinne. Ale była kasa! Oł yeeeeah, będę niedługo wymiatał jak Slash!
Miałem swój pierwszy tysiączek w ręku na kupno sprzętu. Wszedłem na allegro i moim oczom ukazały się lśniące, pięknie profilowane, kształtem przypominające kobiece kształty gitary. Ale którą wybrać, były ich dziesiątki, a może setki. Poczytałem różne fora i się zasmuciłem bo okazało się, że aby kupić przyzwoitą gitarę trzeba wydać przynajmniej te 1000 zł. No i klops, jak miałem na całość tylko 1000 zł. I co teraz wzmacniaczem, co z moimi marzeniami żeby uzyskać brzmienia gwiazd rocka?
Kupuję mojego pierwszego elektryka.
No nic, musiałem iść na kompromis, kupiłem standardowy zestaw: gitarę Fender Squier i mały piecyk Fendera 15 Wat, każdy po mniej więcej 500 zł. Po kilku dniach sprzęt przyszedł. Jak ja byłem szczęśliwy, jak te struny pięknie się odzywały! Przesiadając się z pudła czułem się tak jakbym z malucha przesiadł się co najmniej do Mercedesa. Wpadłem na genialny pomysł, postanowiłem że polakieruję sobie gryf mojej nowej gitary aby był jeszcze piękniejszy. Zainspirował mnie piękny jasny gryf Grzegorza Skawińskiego z byłego zespołu O.N.A (powinienem napisać z Kombi – ale to zupełnie inna gra p. Grzegorza).
Sprzedaję mojego ukochanego elektryka.
Co ja zrobiłem najlepszego? Nie raz wpadałem na jakieś dziwne pomysły ale ten przeszedł samego mnie. Na tej gitarze nie dało się grać, palce nie chciały się przesuwać po gryfie. Użyłem jakiegoś najtańszego lakieru i to nałożyłem go bardzo niestarannie. Może teraz służyć gitara co najwyżej jako ładna ozdoba mojego pokoju. Muszę szybko ją sprzedać i kupić nową! Cholera teraz tak bym nigdy nie postąpił, jak mogłem sprzedać komuś coś co było uszkodzone, no ale trudno stało się i się nie odstanie. Byłem młody głupi i jeszcze nie zrozumiałem, że najważniejsza jest uczciwość. Pocieszające było to, że osoba, która kupiła gitarę nie miała żadnych skarg, nawet mi podziękowała za przysłanie tak wspaniałej gitary.
I co dalej począć?
Cały zestaw zniknął i zostałem bez gitary elektrycznej, zostałem tylko ze starą poczciwa gitarą klasyczną. Ale miałem z powrotem mojego tysiączka! Co z nim zrobiłem, czy kupiłem nowego elektryka, a może poszło na moje młodzieżowe życie? Czy dobrze zrobiłem, że kupiłem byle jaki zestaw? A może mogłem kupić najpierw gitarę, a później dokupić wzmacniacz? W kolejnym wpisie powiem co zrobiłem, do następnego gitarzyści!